POLSKA. Trzy dni w Pieninach
Przygodę zaczęliśmy w Sromowcach Niżnych na campie u Ewy Lasockiej. Od lat jeździmy w to miejsce. Cisza, spokój, miejsce na ognisko i wyjście do wody tunelem zieleni poprzez malowniczą kładkę. Na miejscu sklep i czysto - dostęp do kuchenki, lodówki i ciepłego prysznica za nieduże pieniądze. Wieczorem można obserwować zachody słońca nad Dunajcem i chmary świetlików oświetlające przejście nad kładką błyszczącymi dupkami :)
Z miejsca noclegowego idą ścieżki rowerowe i piesze. Zwykle ruszaliśmy stąd na Trzy Korony, ale tym razem poszliśmy w drugą stronę - najpierw do Sromowców Wyżnych, gdzie znajduje się przystań flisacka, a następnie do Niedzicy. Resztę czasu wypoczywaliśmy nad wodą, grillując, czy malując kamienie (ulubione zajęcie moich dzieci).
Po dłuższej wędrówce w upale trochę zgłodnieliśmy, więc zatrzymaliśmy się w pobliżu tamy w Chacie Spiskiej. Zjedliśmy wyśmienitą kwaśnicę, zupę czosnkową, a dzieciaki naleśniki z musem malinowym i bitą śmietaną - pycha i wcale nie tak drogo!
W czasach pandemii unikamy tłumów, więc nie poszliśmy już dalej do Czorsztyna. Niestety większość szlaku pomiędzy Sromowcami, a Niedzicą prowadzi asfaltem i jest to bardziej ścieżka rowerowa niż piesza, zatem stwierdziliśmy, że fajnie byłoby popłynąć i się schłodzić. Zadzwoniliśmy pod numer ze strony www.goralponton.com Była już późna pora stąd nie byliśmy pewni czy uda nam się spłynąć. Pan nie dość, że pod nas podjechał busem i zabrał z powrotem do Niedzicy, to jeszcze dopłynęliśmy do starej przystani w Sromowcach Niżnych, co oznacza, że złapaliśmy wodną taksówkę :) Moja mama nie potrafi pływać - była przerażona. Uspokoiło ją to, że na pontonie będzie sternik. Wszyscy dostali kapoki i bałam się o psa. Jednak okazało się, że spływ pontonem jest bardziej stabilny i spokojny niż kajakiem.
Wieczorem chłodne słowackie piwko ukoiło spieczone od słońca ciałko :)
Komentarze
Prześlij komentarz