Pracuje się, żeby żyć, a nie żyje, żeby pracować...

 




Jesteśmy małym trybikiem na tym świecie, który jeśli przestaje być użyteczny lub się psuje, jest wyrzucany. Dlatego każdego dnia powinniśmy dbać o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, żeby być użytecznym do starości. Najważniejsze przy tym się nie wypalić...
Moja codzienność to praca. Praca, którą staram się wykonywać zawsze jak najlepiej. Lubię ją, cenię, angażuję się, staram. Codziennie przynoszę ją do domu i przeżywam. Praca nie jest dla mnie tylko źródłem pieniędzy ale i satysfakcji. Przynajmniej takie jest założenie, bo nie zawsze tak jest... Bez niej, nie doceniłabym chwil wolnych. Moja praca dziś to sporadyczny kontakt z ludźmi, mówienie do martwego monitora, siedzenie przez cały dzień w ciasnym pokoju i coraz większe wymagania stawiane mi z zewnątrz, wymagające coraz więcej czasu i poświęceń. Przed feriami czułam się jak zombie, czułam, że moje życie to szkoła i nic więcej. Traciłam motywację i cierpliwość... Widziałam, że cierpi na tym rodzina. Bolało mnie, kiedy córka ciągnęła mnie za rękaw podczas moich lekcji online, a ja w tym czasie nie mogłam jej pomóc. Zastanawiałam się gdzie moje dawne i "prawdziwe" życie? Przecież pracuje się żeby żyć, a nie żyje, żeby pracować. Jestem wulkanem energii, musze się ruszać, muszę pracować i być z ludźmi. Takie ze mnie zwierzę społeczne. Nie potrafię tak siedzieć i gapić się w monitor - nie taką pracę sobie wybrałam. W ferie pracowałam. Nie wymagało to takiego wysiłku jak w roku szkolnym, bo nie było lekcji online, ale mentalnie nie odpoczęłam. Postanowiłam po feriach powiedzieć stop. Przecież tak dalej nie można, przecież tak dalej nie pociągnę. Będę zamykać laptopa o 15.00. Nie można siedzieć na okrągło dzień w dzień przed komputerem, jedząc jak pies i wychodząc z "budy" tylko na dostarczenie sobie napoju i pokarmu. Moje dni wyglądały ciągle tak samo - pobudka o 6.30, śniadanie, wyszykowanie dzieci, lekcje, planowanie kolejnych lekcji, odpowiadanie na pytania uczniów i rodziców, dobranocka w postaci odmóżdżającego serialu i spać. Nie znoszę stagnacji. Zlewanie dnia z dniem zabija mnie najszybciej. Dlatego tak pragnę podróżować i cieszyć się życiem. Niestety nie przez wszystkich jest to dobrze rozumiane. Większość myśli, że podróżnik codzienną pracą się nie zajmie, o pracy nie myśli. Nic bardziej mylnego... Podróże, przyroda to motor do dalszej pracy i rozwoju, to oddech, to ładowanie akumulatorów przed czymś większym. To dowód na to, że jesteśmy dobrymi organizatorami - potrafimy świetnie wykorzystać wolny czas, nie marnując go. Nigdy nie zależało mi na pozycji i stanowiskach. Uważam, że człowiek powinien pracować jak najlepiej potrafi, żeby być użytecznym i potrzebny innym. W pracy jestem pomocna innym, ale po pracy chcę mieć coś dla siebie. I tym czymś jest czas dla rodziny. Nigdy nie dążyłam do tego, aby "być kimś", ale do tego, by moje życie było ciekawe i potrzebne. Dlatego kiedy zaczynam czuć, że coś mi uwiera, staram się to zmienić. To dla czego żyję to rodzina i podróże. Dla niektórych to dziwne, że podróże są celem życia, lecz każdy wyznaje inne wartości. Dla mnie najwyższym celem jest przeżyć życie soczyście razem z najbliższymi. Chcę gromadzić doświadczenia, a nie złoto i kosztowności. Każdą rzecz można zabrać, po śmierci przepadną, a przeżyć i wiedzy nie zabierze nam nikt.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SPANIE NA DZIKO W NAMIOCIE DACHOWYM. Co wziąć ze sobą w świat?

SŁOWENIA. Prawie dwa tygodnie w bajecznej makiecie.

BUŁGARIA. Dzień 4 - popołudnie. Dolina Róż. Groby trackie i Muzeum Róż w Kazanłyku.