BUŁGARIA. Dzień 1. W drodze do Bułgarii...

 


Wyruszyliśmy z domu ok 7.00, nie za wcześnie, bo byliśmy zmęczeni weekendem. A jak wyglądał weekend? Cały czas w rozjazdach. Spędziłam ten weekend u Magdy Wasiczek, która uczyła mnie fotografować kwiaty. Jeszcze w niedzielę poprzedzającą wyjazd wstawałam o 3.00, aby dojechać do niej, więc ciężej mi było wstać kolejnego dnia, czyli w dzień wyjazdu – poniedziałek. 

Strzeliliśmy sobie mocną kawkę i wyruszyliśmy, jakoś bez entuzjazmu. Pakowania nie było dużo bo tym razem miałam zabudowę, więc wszystko co potrzebne (oprócz ubrań) mieliśmy w samochodzie. Trasę znaliśmy, podobną jechaliśmy do Rumunii, tyle, że tym razem przejeżdżaliśmy przez inne przejście graniczne. Mimo pandemii kontroli na granicach nie było. Jedynie Słowacy coś zagadali, ale bardziej dla przykładu. Rumuni wcale (kocham ten naród), a Bułgarzy na granicy starali się odczytać coś z naszego paszportu covidowego, na zwykłe paszporty nawet nie spojrzeli, więc i tak mógłby przejechać każdy.

Cały rok planowałam punkty na mapach, zatem wiele było przed nami. Poprzedniego roku byliśmy w Rumunii więc mapę też miałam. Zatrzymaliśmy się na Rompetrol na najlepszą kawę na świecie, kupiliśmy lody Corso. W Penny zakupiliśmy kefiry i ser w pęcherzu (jedyny w swoim rodzaju). Mapa Bułgarii była dla nas zagadką...

Dojechaliśmy do Timishoary. Początkowo mieliśmy zamiar ją zwiedzić, jednak doszliśmy do wniosku, że jeszcze będzie czas. Przejechaliśmy tylko przez miasto. Miasto bardzo piękne - taki Wiedeń w rumuńskim stylu. Poszukaliśmy noclegów na Park 4 Night i Mapy.cz. Okazało się, że za miastem jest rzeka. Zatrzymaliśmy się nad nią. Pierwszy raz doświadczyliśmy w Rumunii tak zaśmieconego miejsca. Nic przyjemnego leżeć nad rzeką w śmieciach, więc wyszukaliśmy miejsca nad rzeką, w którym dałoby się zamieszkać. Pod pięknym dużym dębem tuż przy rzece znaleźliśmy takie (45°38'35.9"N 21°10'51.2"E). Odezwał się głośny rechot żab, przeleciały bociany tuż nad naszymi głowami, a Mapet (nasz pies podróżnik) był w tej chwili najszczęśliwszym psem na świecie. Jesteśmy dumni z psa. Jak był mniejszy wymiotował w samochodzie i się bał. Przyzwyczaił się jednak do naszego nomadowego życia i teraz ochoczo sam wskakuje do samochodu.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BUŁGARIA. Dzień 4 - popołudnie. Dolina Róż. Groby trackie i Muzeum Róż w Kazanłyku.

SPANIE NA DZIKO W NAMIOCIE DACHOWYM. Co wziąć ze sobą w świat?

RUMUNIA. Tydzień drugi.