CZECHY. Praga w dwa dni na pożegnanie wakacji.

 

Praga to zdecydowanie jedno z piękniejszych miast, które widziałam. To miasto urokliwe, w którym czuję się swojsko. Tym razem zwiedziliśmy go z kolegą Damianem - przewodnikiem (jeśli chcecie dam namiary). Zanim dotarliśmy do hotelu w Pradze zwiedziliśmy Wyszehrad - historyczne wzgórze z którego rozpościera się cudowny widok. 

Według legendy miała tu znajdować się siedziba legendarnego czeskiego władcy Kroka (Kruka), którego córka Libusza miała sen, według którego należało w pobliskich lasach odnaleźć człowieka, który ciosał właśnie próg do swojego domu i w tym miejscu wznieść nowe miasto. Sen spełnił się, a miasto otrzymało nazwę „próg”, po czesku Praha. W rzeczywistości wzgórze stało się drugą, obok Hradczan siedzibą czeskich władców w X wieku. Wiadomo, że Wratysław II uczynił z Zamku Wyszehradzkiego swoją główną siedzibę. To z jego fundacji wzniesiono kościół św. Piotra i Pawła, przy którym znajduje się dziś cmentarz, na którym pochowano najwybitniejsze osobistości Czech oraz rotundę św. Marcina. Zarówno rotundę jak i cmentarz warto zobaczyć. Na cmentarzu nagrobki są prawdziwymi dziełami sztuki.

W Pradze zamieszkaliśmy w hotelu Legie (50.0751992N, 14.4288664E) na Sokolskiej 33, samochód zaparkowaliśmy na drugiej stronie ulicy (50.0753100N, 14.4295744E). Hotel pamięta czasy komuny, ale jest czysty, niedrogi i blisko najważniejszych turystycznych miejsc, a to przecież w noclegu najważniejsze. Wzięliśmy pokój ze śniadaniem, żeby nie zajmować sobie głowy i czasu. Przyjechaliśmy w piątek około południa, więc dane nam było Pragę zobaczyć wieczorem. Z hotelu szliśmy przechodząc obok Muzeum Narodowego (50.0788906N, 14.4309511E) - zapewne zwiedzę je jak jeszcze raz przyjadę do Pragi z dziećmi, bo podobno warto. Na przeciw muzeum znajdują się Vaclawske Namesti z pomnikiem Św. Wacława. Kim był Wacław? Świętym, wychowanym przez równie świętą babkę Ludmiłę. Miał pogańską matkę Drohomirę, którą wraz z bratem Bolesławem wygnał z Czech po śmierci ojca - księcia Wratysława I. Bolesław mimo wszystko zaprosił Wacława na uroczystości świętych Kosmy i Damiana do Starego Bolesławca. Bracia się pokłócili, Bolesław uderzył brata mieczem, a Wacław uciekł do kościoła, ale zanim tam dobiegł zabiło go trzech rycerzy Bolesława Tira, Česta i Hněvsa. Wkrótce potem Wacław został uznany za świętego jako męczennik. Pięknymi uliczkami doszliśmy do Ratusza (50.0870669N, 14.4204475E). Na uwagę w ratuszu zwraca praski zegar astronomiczny – skonstruowany w 1410 roku jest jednym z najbardziej znanych zegarów astronomicznych na świecie. Zegar składa się z trzech głównych części: astronomicznej - pokazującej położenie ciał niebieskich, kalendarzowej – z medalionami reprezentującymi miesiące i animacyjnej – z ruchomymi figurkami dwunastu apostołów i wyobrażeniami Śmierci, Turka, Marności i Chciwości. Zegar nadal działa i o pełnych godzinach pojawiają się w nim wszyscy święci. 

Z rynku poszliśmy zjeść i napić się regionalnego trunku. Trafiliśmy do polecanej restauracji o dość kontrowersyjnej nazwie "Restaurace V Cipu" (50.0859336N, 14.4198381E). Zapewne warto tam napić się regionalnego piwa oraz zjeść wyprażany syr, hranolki i tatarsku omaćku (czyli smażony ser, frytki i sos tatarski). Posiedzieliśmy troszkę. Postanowiliśmy jeszcze wieczorem zobaczyć Most Karola (50.0865031N, 14.4112594E), czyli najbardziej znany most i wizytówkę miasta. Most Karola jest piękny wieczorem, widać z niego Hradczany i panoramę Pragi. Okazało się, że przy niezbyt dobrej pogodzie błyszczy w kroplach deszczu, a jeszcze piękniejszy jawił nam się następnego dnia. 
Jest to najstarszy zachowany most kamienny świata o tak dużej rozpiętości przęseł. Do 1741 roku był jedynym mostem na Wełtawie w mieście. Budowę mostu rozpoczęto w 1357 za panowania cesarza Karola IV. Dla wzmocnienia konstrukcji do zaprawy dodano białka jajek. W okresie baroku most ozdobiono 30 posągami świętych, posągiem cesarza Józefa II, na jednej z balustrad umieszczono tablicę pamiątkową poświęconą św. Janowi Nepomucenowi – 20 marca 1393 w tym miejscu według tradycji wrzucono go z rozkazu króla Wacława IV do Wełtawy. 


Podobno po otwarciu krypty Jana Nepomucena na Hradczanach przed kanonizacją okazało się, że jego zwłoki mają nienaruszony język, miał być to dowód zachowania tajemnicy spowiedzi. Kapłan miał nie chcieć zdradzić królowi tajemnicy spowiedzi jego małżonki, Zofii Bawarskiej (król podejrzewał żonę o niewierność). Po torturach miał być zmuszony do wyjawienia tajemnicy spowiedzi - zrobił to, wyjawił tajemnicę psu (stąd pies na moście, mający przynosić szczęście). W rzeczywistości Jan nie był spowiednikiem królowej i nie pełnił żadnych funkcji na dworze, natomiast popadł w niełaskę z powodów politycznych.


Pomacałam pieska kilka razy i każdego dnia - no to teraz to już muszę być szczęśliwa :) Przy samym Moście Karola znajduje się Muzeum Karola Zemana (50.0868253N, 14.4076278E) - czeskiego reżysera i scenarzysty filmowego, artysty, scenografa i animatora, najbardziej znanego z reżyserii filmów fantasy łączących żywą akcję z animacją i ciekawymi efektami specjalnymi. Niestety nie było dane nam go zwiedzić, o tej porze było już zamknięte. Interesujące jest też Muzeum Franza Kafki, przy którym znajduje się rzeźba dwóch mężczyzn sikających do basenu w kształcie Czech (50.0880775N, 14.4102431E).  Biodra i penisy mężczyzn są ruchome, a strumień wody może być kierowany przez osoby oglądające za pomocą SMS-ów.
Poszliśmy zwiedzić dzielnicę zwaną Czeską Wenecją. Minęliśmy Pub Johna Lennona - z cudnym wystrojem i równie cudnymi cenami (50.0863153N, 14.4080600E). Idąc małym mostkiem przeszliśmy obok Młynu Wodnego z rzeźbą Wodnika Szuwarka (50.0863050N, 14.4075022E), aż doszliśmy do najważniejszej ściany w mieście pokrytej graffiti - Ściany Johna Lennona (50.0862247N, 14.4067961E).  W 1988 roku ściana była źródłem irytacji dla reżimu komunistycznego Gustáva Husáka. Młodzi Czesi pisali skargi na ścianie, co doprowadziło do starcia pomiędzy setkami studentów i służbą bezpieczeństwa w pobliżu Mostu Karola. Wracając do miejsca noclegowego zatrzymaliśmy się "U Kocura" (50.0886878N, 14.4019642E), aby poczuć klimat czeskich knajp. Można się tam poczuć trochę jak Wojak Szwejk :) Pod naszym hotelem znajdują się całodobowe sklepy. Kupiliśmy co nieco i poszliśmy spać. 
Rankiem wyruszyliśmy podobną drogą na miasto. Przechodząc most Karola w pięknym świetle. Doszliśmy do bazyliki, w której znajduje się niezwykła figurka Dzieciątka Jezus (50.0856756N, 14.4034003E). Figurka powstała w Hiszpanii, na pamiątkę zabrała ją hiszpańska szlachcianka Maria Maximiliana Marquinez de Lara, która wyszła za Wratysława z Pernštejna – czeskiego szlachcica i dyplomatę. W 1628 figurka została przekazana praskim Karmelitom i wystawiona w Kościele Panny Marii Zwycięskiej, gdzie znajduje się do dziś. Praskie Dzieciątko Jezus przebierane jest przez siostry zakonne w rozmaite, barwne stroje darowane przez wiernych. Strojów jest ponad 300 (można je zobaczyć wchodząc do małego muzeum w kościele). To dzieciątko ubierane jest w złoto, srebro i jedwabie. Jest to zwyczaj praktykowany od XVII wieku. Część kolekcji jest dostępna do oglądania przez zwiedzających. Stroje najczęściej stanowią dary wotywne, gdyż z figurce od wieków przypisuje się rozmaite cuda – np. cudowne uzdrowienia.

Z bazyliki udaliśmy się na Wieżę Petrińską - małą Wieżę Eiffla (50.0835400N, 14.3950800E), żeby sobie utrudnić... pieszo. Na wieżę można wjechać również kolejka linową. Nasz trud wspinaczki wynagrodziły nam rozpościerające się z wieży i z trasy widoki. Przy wieży w restauracji na ostatnim piętrze odpoczęliśmy trochę (50.0837289N, 14.3950319E). 

Z wieży poszliśmy zwiedzić klasztor na Strachovie (50.0862139N, 14.3895722E) obok którego znajduje się słynny browar i restauracja (50.0868797N, 14.3885033E). W barokowej bazylice pięknie ktoś grał na organach. Udaliśmy się na Hradczany - serce Pragi. Minęliśmy Muzeum Narodowe (50.0892944N, 14.3971461E) i piękny lampion (50.0895881N, 14.3971314E), zwiedziliśmy Zamek Praski (50.0898689N, 14.4000936E), Katedrę Świętego Wita (50.0908936N, 14.4006036E) oraz przepiękną romańską Bazylikę Świętego Jerzego (50.0912669N, 14.4025228E), Złotą Uliczkę (50.0919967N, 14.4039528E) i Daliborkę (50.0923328N, 14.4049561E) - wszystko za zbiorczy bilet 250 koron (u nas ceny większe) - myślę o tych cudach warto przeczytać w Wikipedii lub przewodniku. Po zwiedzaniu udałam się na punkt widokowy zrobić kilka zdjęć pięknej Pragi (50.0917569N, 14.4058158E). W brzuchu kiszki grały marsza zatem poszliśmy do niezwykle klimatycznej restauracji (50.0891608N, 14.4032325E). Podobno pił i jadł tam Mozart... Ceny nie najniższe, ale warto usiąść tam chociaż na przysłowiowe piwko i podelektować się tym piwnicznym klimatem. Przenieśliśmy się do jadłodajni na ulicy Havelska, w której zjedliśmy lokalną zupę i gulasz z knedliczkami - wszystko było przepyszne i niedrogie (50.0855522N, 14.4216986E). Przeskoczyliśmy całą Pragę na Josefov - dzielnicę żydowską. Niestety wieczorem w sobotę było wszystko pozamykane. Zobaczyliśmy tylko budynki synagog, ratusz i zegar z pismem hebrajskim, którego wskazówki idą w odwrotną stronę (50.0898644N, 14.4184789E).
Wycieczkę zakończyliśmy po 24 kilometrach wędrówki z przystani (50.0926719N, 14.4182989E) przy moście Cechuv - gdzie nieopodal na wzgórzu stała kiedyś rzeźba Stalina. Popłynęliśmy stateczkiem. Atrakcja ta zaskoczyła mnie ceną. Jak na warunki stolicy 300 koron uważam to niedużo. Warto popłynąć wieczorem, kiedy zapalają się lampy. Teatr praskich świateł...

Niedzielę spędziliśmy w miejscowości Kutna Hora - 1h drogi z Pragi. W miejscowości tej znajduje się Kaplica Czaszek (49.9618169N, 15.2883508E), Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Jana Chrzciciela w Sedlcu (49.9598483N, 15.2900706E) oraz Kościół Świętej Barbary z najstarszą średniowieczną hostią. Całe miasteczko ma niesamowity średniowieczny klimat. Warto zjeść tradycyjne dania w Restaurace u Ruthardce (49.9481086N, 15.2666769E). Ja zjadłam pyszną tradycyjną kaczkę na winnej kapuście z knedliczkami - takiej dobrej nie jadłam nigdy. Jeszcze tam wrócę...








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BUŁGARIA. Dzień 4 - popołudnie. Dolina Róż. Groby trackie i Muzeum Róż w Kazanłyku.

SPANIE NA DZIKO W NAMIOCIE DACHOWYM. Co wziąć ze sobą w świat?

RUMUNIA. Tydzień drugi.