POLSKA. Tydzień na GSB. Bieszczady i Beskid Niski.



Nie będę się tu powtarzać z opisem szlaku, bo wszystko już zostało przez innych opisane, podam jednak kilka wskazówek i moje subiektywne wspomnienia. Wszystko co dotyczy szlaku znajdziecie w przewodniku Pana Leszka Piekło "Główny Szlak Beskidzki. Wołosate-Ustroń" - takim też się kierowałam. Dlaczego wybrałam przewodnik Wołosate-Ustroń, a nie Ustroń-Wołosate? Bo mieszkam w Rudzie Śląskiej i do Ustronia mam "rzut beretem", a tam wiem, że są tłumy ludzi, których staram się uniknąć. W Bieszczady mogę pojechać tylko mając dłuższe wolne i pobyć tam bez tego całego komercyjnego, chińskiego szajsu, tej rozwrzeszczanej, kiełbasianej gawiedzi (bez urazy, ale ten klimat Ustronia i okolic mnie rozwala).

Dlaczego w ogóle pojechałam na GSB?

Potrzebowałam oddechu, chwili dla siebie, trochę samotności, odskoczni od cywilizacji. Chciałam sprawdzić samą siebie, swoje możliwości przejścia z plecakiem i zrzucić parę kilo, które nagromadziły się przez ostatnie dwa lata siedzenia przy biurku online. Chciałam poprawić kondycję i zdrowie oraz poznać fajnych ludzi.

Na szlak pojechałam sama. Było to dla mnie wielkim wyzwaniem, gdyż nigdy sama nie jechałam w góry. Bałam się jak diabli. Jak sobie poradzę, czy przejdę, czy mój organizm, moje plecy dadzą radę. Wszelkie strachy w mojej głowie mówiły nie, jednak zabiłam strachy... Pomyślałam "Każdy ma to na co się odważy" i wyruszyłam. Gdyby mój mąż na urodziny nie kupił mi namiotu - jedynki, gdyby mnie Ela do Przemyśla nie zaprosiła, pewnie nie byłabym tak zdecydowana tam pojechać.

Co wzięłam?

Spakowałam się do plecaka 50 l firmy Vaude, który kupiłam tuż przed wyjazdem za jakieś grosze w Half Price. Wszystko co wzięłam, zapakowałam w worki, żeby nie zamokło (kilka worków warto też wziąć ze sobą).

Co radzę wziąć zarówno na tydzień jak i na całe 21 dni (to samo biorę w każdę góry):

  • ŚPIWÓR
    Lekki śpiwór, ale ciepły - syntetyk szybko schnie i nie śmierdzi po zawilgoceniu.
  • BUTY
    Moim zdaniem gadanie o adidaskach, bo szybko schną i są lekkie to bzdury. Ja miałam letni model górski firmy Asolo Finder GV ML blue - nietani, ale bez dobrego buta nigdzie się nie dojdzie. Zawsze sucha stopa to komfort i brak  odcisków. Oczywiście, że stopy się pocą, ale nigdy tak jak w adidasach w deszczu. A wierzcie mi chodzenie kilka dni w mokrych butach (bo adidasy tak szybko nie schną) to żadna przyjemność.
  • KIJKI
    Mocne, sprawdzone, bez fajerwerków. Ja mam bez pneumatyki, uważam takie za szybciej psujące się.
  • SKARPETY (3 pary)
    Razem z dobrymi butami to podstawa! Najlepsze syntetyki, które zapobiegają odciskom i szybko schną. Byle nie frotte, albo wełna! Wiem, że dziś Decathlon politycznie nie teges, ale kiedyś kupiłam sobie takie turystyczne MH520 - i są rewelacyjne! Dlaczego trzy pary? Bo kiedy jedną nosimy, jedna schnie na plecaku. A co gdy zgubimy te drugie lub nie wyschną? Mamy trzecie :) To samo z koszulkami i majtasami.
  • MAJTKI (3 szt.)
    Najlepiej syntetyczne, bez koronek - takie do biegania. Bawełna zatrzymuje wilgoć i długo schnie.
  • STANIK (2 szt.)
    Sportowy lub taki elastyczny bez fiszbin, koronek i wypełniaczy. Oczywiście panowie nie biorą, chyba, że mają kaprys.
  • KOSZULKI (3 szt.)
    Cienkie, lekkie, elastyczne, szybkoschnące. Znajomi mieli z wełną merynosa, wypróbuję następnym razem bo to kosztowna sprawa.
  • SPODENKI (2 szt.)
    Jedne do chodzenia 3/4 - mam swój ulubiony model wspinaczkowy, mega wygodny z Simonda - Cliff. Ze względu na mój rozrost w szerz mam dziś 3 pary w trzech rozmiarach i nadzieję, że kiedyś wejdę do tych pierwszych :)
    Drugie mega lekkie, krótkie, biegowe - do przebrania w schronisku i w razie gdyby coś się podziało z tymi pierwszymi.
  • DŁUGIE SPODNIE (2 szt.)
    Getry elastyczne, cienkie, szybkoschnące i takie do biegania w zimne dni.
  • POLAR (1 szt.)
    Lekki i ciepły.
  • KURTKA PRZECIWDESZCZOWA
    Najlepiej sprawdza się poncho na ciało i na plecak. Ja miałam taką kieszonkową kurtkę z Decathlona - minus pocisz się jak wieprz, nie chroni plecaka, plus - szybko schnie, jest lekka i zajmuje mało miejsca. 
  • KURTKA PUCHOWA
    Schowana do kieszonki służy też jako poduszka.
  • CZAPKA (2 szt.)
    Jedna z daszkiem i siatką (wentylacją), druga cienka i ciepła.
  • KOSMETYCZKA
    Zwykły woreczek, z małą pastą, małą szczoteczką i małym pojemniczkiem z szamponem (służy jako szampon, mydło, proszek do prania i żel pod prysznic). W niej również mały krem UV i antyperspirant w sztyfcie.
  • MAŁY, CIENKI RĘCZNIK
  • KIESZONKOWY, WOODODPORNY KOCYK LUB MAŁA KARIMATKA
    Pozwala wyłożyć nogi podczas suszenia i usiąść na mokrej powierzchni.
  • CHUSTECZKI HIGIENICZNE 
    Zamiast papieru toaletowego
  • CHUSTECZKI NAWILŻANE
    Małe opakowanie.
  • MUGGA
    Na owady moim zdaniem najlepsza.
  • APTECZKA
    W niej: bandaż, plastry, plastry na odciski, nożyczki do paznokci, oktanisept, węgiel, ibuprofen, woda utleniona w tabletkach, furagina, clotrimazolum, mały sudokrem, wapno - kilka tabletek, podpaski.
  • CIENKIE REPY (SZNURKI) I TROCHĘ TAŚMY PRZYLEPNEJ, KLEJ - KROPELKA, IGŁA Z NICIĄ
    Do ewentualnej naprawy czegokolwiek.
  • DO JEDZENIA
    Mały palnik i kartusz zupełnie mi się nie przydały, ale w razie niepogody i zimna mogą się przydać. Wszystko można kupić po drodze i nie trzeba nosić, jednak zdarzają się miejsca, gdzie sklepów brak. Najlepiej wziąć w razie czego: kiełbasę suchą (myśliwska, kabanosy), orzeszki w karmelu (batony), mieszankę studencką lub suche owoce, orzechy, owsiankę (taką którą można zalać i gotowe), zupy instant. 
  • DO PICIA:
    Kubek metalowy i jedna duża butelka wody mineralnej (1,5 l) w plecaku. I dwie małe butelki po dwóch stronach plecaka po 0,5 l.  Najlepiej jedna taka z filtrem na wodę i druga z wężykiem, żeby nie trzeba było non stop zdejmować plecaka. Do wody dorzucałam elektrolity z Plusza - te o smaku mango mi najbardziej podchodzą. Elektrolity nie tracą smaku tak jak witaminy, w których witamina B się rozkłada pod wpływem ciepła i daje nieprzyjemny smak.
  • NERKA (nie ta biologiczna)
    W niej dokumenty, pieniądze (często nie można płacić kartą), scyzoryk, lekka łyżka i widelec, zapalniczka, wykałaczka, wyciągarka pętelkowa na kleszcze, szminka bezbarwna, czołówka
Ja oprócz tych wszystkich rzeczy niosłam namiot jedynkę (1,1 kg) i matę (0,6 kg). Wszystko razem z wodą ważyło 12 kg.
Waga plecaka nigdy nie powinna przekraczać 15% naszej wagi i o tym warto pamiętać. 

Porady.

  1. Co jakiś czas zdejmujemy plecak i buty (suszymy skarpety) i odpoczywamy. Suszenie butów i skarpet zapobiega odciskom i zmęczeniu stóp.
  2. Zamawiamy nocleg przynajmniej dzień wcześniej, jeśli nie dojdziemy - odwołujemy lub przekładamy, aby kto inny skorzystał.
  3. Robimy zakupy tylko na 1 dzień (lub dwa, jeśli wiemy, że sklepu nie będzie).
  4. Codziennie pierzemy bieliznę, którą nosimy i koszulkę bez względu na zmęczenie.
  5. Wstajemy wcześnie rano, wyruszamy na szlak jak najwcześniej (najpóźniej ok 8.00). Dzięki temu wieczorem mamy więcej czasu na regenerację i odpoczynek.
  6. Kładziemy się wcześnie spać, aby nie być zmęczonym. Przed spaniem podłączamy komórkę i wywieszamy rzeczy do suszenia.
  7. Pijemy dużo wody przed wyjściem i po przyjściu (może być jedno piwko, ale wody dużo więcej), a w trakcie wędrówki regularnie pijemy wodę.
  8. Dobrze mieć oprócz przewodnika/mapy mamy jeszcze aplikację mapy.cz ze ściągniętą mapą offline, aplikację Ventusky do przewidywania pogody i pakiet internetowy. Czasem można pomylić szlak. Jeśli kogoś stać na dobry zegarek, długo trzymający baterie (np. wyższe modele Garmin, Suunto) do którego można zaimportować trasę prosto z mapy.cz - też się bardzo przyda).

Pamiętnik, czyli wpisy z Facebooka:

Zdjęcia z opisami na Instagramie i Facebooku pod nazwą @nomadagromada

NA DWORCU:
Dzieci odstawione na kolonie, co było niemałym przeżyciem. Wczoraj cały dzień pakowania. Minimalizowanie wszystkiego - z moim starym sprzętem i namiotem jedynką zakupionym na urodziny przez kochanego męża wpakowałam się do plecaka 50 l - waga 12 kg. Z tym będę chodzić 10 dni po Bieszczadach. Dziś do koleżanki jadę do Przemyśla, jutro na 8.00 muszę być w Ustrzykach Górnych. Oby cudownie tam dotrzeć, bo w necie cisza co do przejazdów. Miałam chodzić po GSB sama, ale odezwała się do mnie koleżanka Monika. No i z Ustrzyk do Wołosatego jedziemy na lekko jakieś 22 km po górach, aby przejść z powrotem do Ustrzyk i tam spać w Kremenarosie. Oby mi plecy wytrzymały. Jadę mimo bólu pleców (bez zrzucenia kilogramów i z braku ruchu będą mnie boleć jeszcze bardziej). Jadę by nabrać kondycji i pobyć w spokoju i ciszy. Buziaki dla wszystkich - życzcie mi spokojnej drogi i dobrej pogody! 

GSB DZIEŃ:
0.
Czekam w Lesku na autobus. Przed chwilą obeszłam miasteczko, zobaczyłam starą synagogę, nie trafiłam jednak na zamek (podobno piękny). Nie wiedziałam, że z Przemyśla jest taki ciężki dojazd. Najlepiej byłoby jechać z Sanoka lub Rzeszowa. Miałam transport do Leska. Dzięki Eli i Dorocie dotarłam tak daleko. Nie ruszę dziś w 22 km pieszej wędrówki. Nie chcę chodzić wieczorami po Bieszczadach. Oznacza to też, że nie zrobię dziś pierwszego odcinka. 
Dotarłam do Ustrzyk Górnych. Eksplozja zieleni wokół mnie i towarzystwo delikatnej muzyki Starego Dobrego Małżeństwa. Dziś dzień na totalnym lajcie. Tu czas płynie inaczej… lubię ten stan i ten klimat Bieszczad. Nie zrobiłam pierwszego odcinka GSB, ale co z tego? Porozmawiałam za to z ciekawymi ludźmi i doświadczyłam chwili dla siebie, tak rzadkiej w codzienności. Nic mnie nie goni, nic nie muszę, po prostu jestem i się  do siebie uśmiecham. Dziś kolega z wieloosobowego pokoju z Kremenarosa powiedział: „Wymień trzy osoby, które najbardziej kochasz”. Wymieniłam. Zapytał „Czemu nie wymieniłaś siebie, przecież w końcu i tak ze wszystkim zostaniesz sama? Ja popełniłem ten błąd i drogo za to zapłaciłem, nie rób tego samego.” No cóż… właśnie robię coś tylko dla siebie i jakoś dziwnie mi na razie z tym.

1.
Bieszczady. 25 km w nogach, 1600m przewyższenia, 6h samego podchodzenia pod górę. Przejście od Ustrzyk Górnych do wsi Smerek przez Połoninę Caryńską i Wetlińską ze zbyt ciężkim (teraz to czuję) plecakiem. Spotkaliśmy lisa. Jutro lajtowo - tylko 18.

2.
Cisnęłam do Cisnej 18 km. Wiem, że dla niektórych to bułka z masłem, ale dla mnie te dwa dni to prawdziwy wyczyn. Przyjechałam tu nie mając nadziei, że przejdę więcej niż 15 km. Udało się zrobić nawet 25 km i to z ogromnymi przewyższeniami i w dwa dni przejść całe pasmo Bieszczad (bez kawałeczka obok Wołosatego). Zawitałam też na Ukrainę i Słowację. Czuję zmęczenie. Dziś bardziej od kręgosłupa bolą mnie małe palce, ale to szczęśliwe palce.
Wilków nie spotkałam w Bieszczadach, ale całą watahę pozytywnych osób już tak! Monika powinna dostać nagrodę „motywator roku”.

3. 
Człowiek dopiero gdy się naprawdę zmęczy docenia małe rzeczy: zimne piwko, ciepłą kąpiel i łóżko z pościelą. „Góry pozwalają doświadczyć trudu wspinaczki, strome podejścia kształtują charakter, a kontakt z przyrodą daje pogodę ducha” to słowa Papieża Polaka przeczytane w Schronisku pod Honem. Teraz jestem w Komańczy przechodząc z Cisnej 30 km w większości cudnym lasem. Strzegły mnie dziś bieszczadzkie anioły. Jutro zaczynam przygodę w Beskidzie Niskim. Idziemy do Puław Górnych. Mają być burze….

4. 
Beskid Niski. Rejon dziki, niezwykle piękny przyrodniczo. Kumaki i traszki w licznych oczkach wodnych. Mieliśmy dziś szczęście bo na całych 27 km drogi nie spotkała nas burza. Teraz leje i czekamy aż się wypada. Jutro dalsza wędrówka mimo deszczu….

5.
Dziś „schlag gówny bez kicki” w strugach deszczu. Teraz postój w Rymanowie na posiłek. Jeszcze tylko 10 km w błocie  do Lubatowej i 100 km na nogach mi pyknie!

Dotarliśmy po 23 km wędrówki przez Rymanów i Iwonicz do Chaty u Józefa w Lubatowej. Chatka klimatyczna - bez prądu i wody, a wokół cywilizacja, do której nie tęsknię. Doświadczyłam odrobiny luksusu po wielu dniach wypiłam kawkę z bitą śmietaną 🙂 Dziś szło mi się bardzo dobrze. Chyba jestem stworzona do plecaka, bo nic już mnie nie boli. 

Dziś śpimy w Chacie u Józefa… Proste życie to szczęśliwe życie. Uwielbiam takie klimaty. Czuję się jak dziecko w domku na drzewie.

6. Dziś mija 13 rocznica ślubu moja i Adama - pierwsza bez niego. On jest moim wsparciem, dodaje mi wiary w siebie gdy mnie jej brakuje, daje mi swobodę działania i wolność, której potrzebuję, rozśmiesza gdy smutno. Dzięki niemu choć czasem jestem sama, nigdy nie czuję się samotna. Znosi moje wszystkie emocje - co nie jest rzeczą łatwą. Na urodziny kupił mi namiot jedynkę abym pojechała na GSB (może a idź w cholerę myślał 😜). Gdyby nie ten namiot nie pojechałabym. Ani razu go nie rozłożyłam, ale dzielnie noszę. Szkoda, że nie ma go tu ze mną… Jestem szczęśliwa, że go mam!

Dziś był ostatni dzień mojej wędrówki. 32 km po górach z plecakiem w deszczu i błocie. Beskid Niski nie jest łatwy do wędrowania. Wszędzie krzaczory i chaszcze - gady, płazy, owady… Przez cały dzień, a wędrowaliśmy od 8.00 do 20.00 spotkaliśmy zaledwie trzech ludzi na szlaku. Zmęczeni trafiliśmy do Kątów do „Chono tu” gdzie zjedliśmy pyszną pizzę i napełniliśmy brzuszki piwem. Ciepły prysznic i miękkie łóżeczko było lekarstwem na całe zło. 

7. Jutro miał być ostatni dzień wędrówki. Niestety okazało się, że miałabym duży kłopot z wydodadstaniem się z Bartne w stronę Katowic. Brak we wiosce komunikacji (tak istnieją miejsca jeszcze dzikie). Jadę jutro zatem z Kątów przygotować się na przyjazd dzieci z kolonii. Monika - moja dotychczasowa towarzyszka, twardzielka i mój motywator, będzie szła dalej (21 dni - ok 500 km szlaku). Trzymam za nią mocno kciuki. Mam nadzieję, że inni koledzy idący w tym samym kierunku zaopiekują się nią tak jak na to zasługuje! Będę śledzić jej wędrówkę na Facebooku: dalbaway. Monika opisuje też swoje wyprawy na https://dalbaway.blogspot.com - na bloga serdecznie zapraszam. A ja wrócę na szlak w następnym roku pod nieobecność dzieci. Może ktoś do mnie dołączy….




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

BUŁGARIA. Dzień 4 - popołudnie. Dolina Róż. Groby trackie i Muzeum Róż w Kazanłyku.

SPANIE NA DZIKO W NAMIOCIE DACHOWYM. Co wziąć ze sobą w świat?

RUMUNIA. Tydzień drugi.